Mój blog - KatechezaOnline

Katecheza
Online
Katecheza Online
Katecheza @nline
Przejdź do treści
Życie chrześcijanina - rozważanie do 1Krl 18, 20 - 39
"Achab rozesłał polecenie wszystkim Izraelitom i zgromadził proroków na górze Karmel. Wówczas Eliasz zbliżył się do całego ludu i rzekł: «Dopókiż będziecie chwiać się na obie strony? Jeżeli Jahwe jest [prawdziwym] Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu!» Na to nie odpowiedzieli mu ani słowa. Wtedy Eliasz przemówił do ludu: «Tylko ja sam ocalałem jako prorok Pański, proroków zaś Baala jest czterystu pięćdziesięciu. Wobec tego niech nam dadzą dwa młode cielce. Oni niech wybiorą sobie jednego cielca i porąbią go oraz niech go umieszczą na drwach, ale ognia niech nie podkładają! Ja zaś oprawię drugiego cielca oraz umieszczę na drwach i też ognia nie podłożę. Potem wy będziecie wzywać imienia waszego boga, a następnie ja będę wzywać imienia Pana, aby okazało się, że ten Bóg, który odpowie ogniem, jest [naprawdę] Bogiem». Cały lud, odpowiadając na to, zawołał: «Dobry pomysł!» Eliasz więc rzekł do proroków Baala: «Wybierzcie sobie jednego młodego cielca i zacznijcie pierwsi, bo was jest więcej. Następnie wzywajcie imienia waszego boga, ale ognia nie podkładajcie!» Wzięli więc cielca i oprawili go, a potem wzywali imienia Baala od rana aż do południa, wołając: «O Baalu, odpowiedz nam!» Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi. Zaczęli więc tańczyć przyklękając przy ołtarzu, który przygotowali. Kiedy zaś nastało południe, Eliasz szydził z nich, mówiąc: «Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!» Potem wołali głośniej i kaleczyli się według swojego zwyczaju mieczami oraz oszczepami, aż się pokrwawili. Nawet kiedy już południe minęło, oni jeszcze prorokowali aż do czasu składania ofiary z pokarmów. Ale nie było ani głosu, ani odpowiedzi, ani też dowodu uwagi. Wreszcie Eliasz przemówił do ludu: «Zbliżcie się do mnie!» A oni przybliżyli się do niego. Po czym naprawił rozwalony ołtarz Pański. Potem Eliasz wziął dwanaście kamieni według liczby pokoleń potomków Jakuba, któremu Pan powiedział: «Imię twoje będzie Izrael». Następnie ułożył kamienie na kształt ołtarza ku czci Pana i wykopał dokoła ołtarza rów o pojemności dwóch sea ziarna. Potem ułożył drwa i porąbawszy młodego cielca, położył go na tych drwach i rozkazał: «Napełnijcie cztery dzbany wodą i wylejcie do rowu oraz na drwa!» I tak zrobili. Potem polecił: «Wykonajcie to drugi raz!» Oni zaś to wykonali. I znów nakazał: «Wykonajcie trzeci raz!» Oni zaś wykonali to po raz trzeci, aż woda oblała ołtarz dokoła i napełniła też rów. Następnie w porze składania ofiary z pokarmów prorok Eliasz wystąpił i rzekł: «O Panie, Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadomo, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja Twój sługa na Twój rozkaz to wszystko uczyniłem. Wysłuchaj mnie, o Panie! Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce». A wówczas spadł ogień od Pana <z nieba>i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu. Cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: «Naprawdę Jahwe jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem!»" .

Rozprawa proroka Eliasza z czcicielami bóstwa pogańskiego jest okazją do rozważania o życiu chrześcijanina. Zachęca nas do tego św. Paweł kierując następujące słowa: "A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej" (Rz 12,1). Rozważając powyższy fragment Starego Testamentu w świetle zachęty Apostoła Narodów należy uznać, że nasze życie ma być ową ofiarą i ołtarzem, którą przyjmie sam Bóg. Ludzie odrzucający łaskę Pana wiodą życie pozbawione duchowej witalności - są uosobieni w kapłanach i prorokach Baala, którzy bezskutecznie prosili bożka o łaskę. Czym może być ten bałwan dla współczesnych naśladowców kultu pogańskiego? Trudno zliczyć tu wszystkie "warianty", ale najważniejsze - w mojej opini - to bogactwo, przyjemność, uznanie i władza. Cztery doczesne wartości tak pożądane przez wielu ludzi. Tak wielu poszukuje ich codziennie, pragnie je osiągnąć, nie dostrzegając problemu braku nasycenia. Te wartości nie prowadzą do prawdziwego szczęścia - są tylko chwilowymi radościami jakże często połączonymi z grzesznym stylem życia. Wszelkie starania o te pseudowartości prowadzą do nieszczęścia - do nikąd, a w konsekwencji do odrzucenia Boga - największego nieszczęścia trwającego wiecznie. Warto sobie postawić pytanie - jak osiągnąć prawdziwe szczęście? Chrześcijanin powienien znać drogę - życie zanurzone w Chrystusie. Życie, które jest darem dla Boga. Mamy być ołtarzem i ofiarą dla Pana okraszoną czterema cnotami kardynalnymi: roztropnością, sprawiedliwością, umiarkowaniem i męstwem oraz trzema cnotami teleogalnymi: wiarą nadzieją i miłością. Symbolizują je owe cztery dzbany wody trzykrotnie wylane na ofiarę i ołtarz. Oddajmy zatem Jezusowi swoje życie jako prawdziwą ofiarę przygotowaną przez cnotliwe postepowanie.
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Bóg przychodzi w ciszy - rozważanie do 1 Krl 19, 9a. 11-16
"Gdy Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: „Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!” A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem. Ale Pan nie był w wichrze. A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: „Co ty tu robisz, Eliaszu?” Eliasz zaś odpowiedział: „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie”. Wtedy Pan rzekł do niego: „Wyruszaj w swoją powrotną drogę ku pustyni Damaszku. A kiedy tam przybędziesz, namaścisz Chazaela na króla Syrii. Później namaścisz Jehu, syna Nimsziego, na króla Izraela. A wreszcie Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola, namaścisz na proroka po tobie”.

Prorok Eliasz musiał uciekać przed zemstą królowej Izebel, która czciła pogańskie bałwany. Po rozprawieniu się z kultem pogańskim wiedział, że naraził się na gniew i zemstę żony Achaba - króla Izraela. Prorok dociera do góry, która jest szczególna. Tam objawił się Bóg Mojżeszowi. Tam Pan objawia się prorokowi Eliaszowi. Sługa Pana wchodzi do groty - porzuca gwar codzienności, by poświęcić się w odosobnieniu modlitwie i kontaktowi z Bogiem. Do nawiązania duchowego kontaktu z Bogiem potrzeba ciszy, odejścia do swojej "groty", w przeciwnym wypadku hałas świata skutecznie zagłuszy głos Pana w naszym sercu. Prorok - na wezwanie Boga - wychodzi z groty, by stanąć przed Stwórcą. Następuje Teofania - objawienie się Pana. Myślę, że sposób ukazania się Wszechmogącego  może zaskakiwać człowieka. Ten, który ukorzył Egipt, pokonał bożków pogańskich przychodzi nie w wichurze, trzęsieniu ziemi, wielkim ogniu ale w lekkim powiewie wiatru. Pan jest delikatny i cicho przemawia do człowieka. Dlatego tak istotne jest wyciszenie serca na modlitwie i rozważaniu Słowa Bożego. W zgiełku i hałasie nie da się usłyszeć głosu Boga. Eliasz otworzył się na łaskę Pana i został obdarowany męstwem by mieć siły do dawania świadectwa o wszechmocy Boga. Warto zatem otwierać się na działanie Stwórcy, by stać autentycznym świadkiem Chrystusa w dzisiejszym świecie, w którym ludzie często są "duchowo głusi" przez hałas codzienności.  

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Wezwanie do „tęczowych braci i sióstr” …
Uroczystość Bożego Ciała A.D. 2020 był wyjątkowy nie tylko z racji obostrzeń epidemicznych, ale również marnej jakości artystycznej występów ludzi identyfikujących się ze środowiskami LBGTQ i ile tam ich jeszcze zliczyć. Kluczem do tego rozważania jest słowo „identyfikujących się”. Rozpętała się burza na temat rzekomego „odczłowieczenia” ludzi przez dziennikarzy czy polityków. Należy zauważyć, że nie każdy homoseksualista lub lesbijka utożsamia się z postulatami ideologii LGBTQ i ile ich tam zliczyć. To prawda, że nie należy utożsamiać człowieka z ideologią. Nie można jednak zupełnie oddzielić człowieka od wyznawanych poglądów. Ideologia LBGTQ mimo zapewnień jej wyznawców, jest niebezpieczna! Zanim rzucisz się na mnie drogi czytelniku/czytelniczko z inwektywami, proszę posłuchaj mojego stanowiska. Jako chrześcijanin i prezbiter kocham tych ludzi i pragnę, by poznali Chrystusa i poszli za Nim. Chrześcijańska wizja miłości skłania mnie do życzenia im wszystkiego co najlepsze. Nie mogę jednak akceptować sposobu życia, który sobie wybrali. Chrześcijańska miłość powinna być zasilana prawdą. W tym przypadku owa prawda o człowieku w Jezusie, skłania mnie do potępienia ideologii i sposobu życia tych, którzy ją wyznają. Ludzie, nawet jeśli żyją w grzechu, są godni miłości, bo Bóg ich kocha, ale także wzywa ich do świętości życia i do dobrego rozumienia autentycznej miłości Boga. Natomiast ideologia wymusza na ludziach wierzących pełną akceptację ich sposobu życia. Nie możemy mylić akceptacji z tolerancją. Jeśli osoba odczuwająca pociąg do tej samej płci nie chce uzdrowienia wewnętrznego może liczyć na moją tolerancję, ale nie prawa liczyć na akceptację. Co to znaczy tolerancja? To oznacza znoszenie z cierpliwością tego, co mi nie pasuje – i taką postawę przyjmuję wobec tych którzy wyznają ideologię LGBTQ i resztę. Akceptacja to pełne przyjęcie ich sposobu myślenia. Na to nie może być zgody. Chrześcijanin nie walczy przeciwko komukolwiek, ale o coś – o autentyczne człowieczeństwo i autentyczną miłość, która może realizować  się w oddaniu Bogu lub miłości kobiety i mężczyzny. Tertium non datur…

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Być Bożym ogniem
„Następnie powstał Eliasz, prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia”. (Syr 48,1).
Jeden z najwybitniejszych proroków – Eliasz był wybrańcem Boga do głoszenia Jego orędzia. Słowo Pana działało jak ogień, który oczyszcza, uszlachetnia, ale też wypala to co niegodne. Bezkompromisowość Eliasza była jak ogień oczyszczający i uszlachetniający dusze Izraelitów. Na Boży rozkaz sprowadził niszczącą suszę i ożywiający deszcz, a także ogień, który spopielił ofiarę razem z ołtarzem i wodą na nim wylaną! Prawdziwy Boży mocarz! W czym tkwiła jego moc i skuteczność? Z pewnością nie w nim samym. Był zwykłym człowiekiem. Jego skuteczność i moc pochodziła od Boga, któremu był posłuszny nawet w chwilach ludzkiej słabości. Prorok Eliasz staje się dla nas przykładem posłuszeństwa Panu – nawet, a zwłaszcza, w chwilach trudnych, kiedy nic nie „idzie po naszej myśli”, kiedy orientujemy się, że próbowaliśmy narzucić Bogu swoją własną wolę, a Pan w swojej dobroci pozwolił nam zakosztować konsekwencji wykorzystania daru wolności wyboru. Przykład Eliasza pozwala uświadomić sobie dobrodziejstwa płynące z posłuszeństwa woli Boga. Wtedy staniemy się prorokami naszego czasu…


Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
W pogoni za chmurami…
Zakończyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich w RP. Jednocześnie rozpoczęła się kampania przed następną turą. Jak spojrzeć na to z chrześcijańskiego punktu widzenia? Gdzie są granice pewnego rodzaju obłędu, którym karmi się ludzi? Kandydaci obiecują przysłowiowe „gruszki na wierzbie”, którymi mamią niezdecydowanych. Należy przyznać, że żaden z kandydatów swoim programem nie realizuje w 100% myśli ewangelicznej o budowaniu cywilizacji miłości. Dla katolika pozostaje wybór między tzw. „mniejszymi złami”. Nie będę tu rozpisywał się na temat kogo należy poprzeć, a kogo nie – to nie moja rola. Jako prezbiter Kościoła chcę zachęcić Ciebie – drogi/droga Czytelniku/Czytelniczko – do wzięcia udziału w wyborach i zagłosowaniu według swojego sumienia. Jesteśmy odpowiedzialni za kształt prawa w naszym społeczeństwie – warto zatem głosować na tych, którzy w naszym imieniu to prawo będą stanowić. Jeżeli chcemy prawdziwej sprawiedliwości i szacunku w relacjach społecznych (czego niestety brakuje) powinniśmy spojrzeć na przykład, który zostawił nam Chrystus! On nikogo nie skreślał, ale również jasno wskazywał na dobro i miłość, którą należy okazywać drugiemu. Szacunek rodzi się z miłości chrześcijańskiej. Nie mamy obowiązku wszystkich lubić, ale mamy wszystkich kochać – czyli pragnąć ich szczęścia – także tego wiecznego. Jeśli tego nie będziemy realizować w naszym życiu wpadniemy w błąd „faryzeizmu”, a nasza droga do Boga zamieni się w „pogoń za chmurami”…
Potok nienawiści.
Skończyły się wyborcze wiece, kampania i same wybory. Jedno jednak się nie skończyło, nienawiść jednej i drugiej strony. Niezwykła polaryzacja stanowisk i poglądów, która – w mojej ocenie – się nieustannie zaognia. Czyżbyśmy – jako naród – zatracili umiejętność prowadzenia sporu. Chyba każdy się zgodzi z opinią, że od kłótni lepszy jest dialog.
W dyskusji ważny jest szacunek wobec oponentów. Mam wrażenie, że brakuje tego w sporze między zwolennikami oponenta wybranego na kolejną kadencję prezydenta. Wyborcy p. Dudy też nie przebierają w słowach. Do czego to wszystko prowadzi? Nienawiść przede wszystkim niszczy tego, kto ją żywi. Jedni chcą bojkotować drugich, ci natomiast chcą wynarodowić pierwszych. I tak zaognia się konflikt. Jakże brakuje spokojnej dyskusji na temat przyszłości Polski i Polaków. Dobre pomysły pojawiają się po obu stronach konfliktu, podobnie jak i te nie służące dobru. Modlę się o pokój i zdolność do prowadzenia dialogu, konstruktywnej dyskusji na temat przyszłości Polski.

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Bolesne starcie cywilizacji...
Powoli milkną niezwykle krzykliwe protesty kobiet wywołane przez orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Gniew niezgadzających się z decyzją sędziów uderzył nie tylko w rząd, ale również we wspólnote Kościoła Katolickiego. Niektórzy oskarżali biskupów o inspirowanie i dążenie do zmiany tzw. kompromisu aborcyjnego. Byli i tacy, którzy jakoby odkryli nauczanie Kościoła na temat aborcji. Wśród protestujących znalazła się grupa, która chce uderzyć bezpośrednio w chrześcijańską kulturę naszego narodu. Z drugiej strony pojawiły "bataliony samoobrony wiernych", które miały chronić kościoły przed dewastacjami oraz profanacją. Mimo szlachetnych pobudek nie obeszło się bez pewnych kontrowersji, takich jak: sposób reagowania na agresję profantorów, czy bronić światyń przy użyciu siły czy też biernie? W prasie pojawiły się listy i popisy księży i wiernych o różnej treści, ukazujące niezwykle zróżnicowane podejście polskiego duchowieństwa do kwestii wizji działalności Kościoła. Takie postawy rodzącą rozłamy i niepotrzebny bałagan w sumieniach nie tylko duchownych, ale również świeckich.
Sytuacja wymaga zajęcia stanowiska, ponieważ intencje tych, którzy wzbudzili i podłączyli się pod prostesty kobiet są bardzo jasne. Pragną wprowadzić wolność "totalną" - bez oparcia o wartości, a ściślej w oparciu o wartości doceniane w danej chwilii. Osoby, które dążą do forsowania takich rozwiązań kierują się w życiu etyką sytuacyjną, którą krótko można zdefiniować w zdaniu: to jest dobre, co ja uważam za dobro w danej chwili. Trudno dialogować z ludźmi, którzy wyznaja takie zasady, ponieważ mają tendencję do obrażania i poniżania oponentów. Sama etyka sytuacyjna może wprowadzać nieład w społeczeństwie, zagrażać wolności tych, którzy nie moga się bronić z powodu wieku, choroby czy niepełnosprawności. Pokłosiem takiego podejścia jest własnie aborcja na życzenia, eutanazja, wyklucznie osób "bezproduktywnych", czy próba tworzenia "obozów izolujących" dla osób niepopierających takiej filzofii życia. Jako chrześcijanin - w duchu miłości i odpowiedzialności za siebie oraz za bliźnich - nie mogę milczeć. Trzeba przypominać o zasadach, które doceniają każdego człowieka, ale które również wymagają od człowieka doskonalenia się w zdobywaniu cnót. Te zasady są zapisane w Ewangelii Jezusa Chrystusa oraz w cywilizacji, która w oparciu o nauczanie Jezusa została zbudowana. Trzeba, aby chrześcijanie różnych wyznań zjednoczeni bronilii podstaw etyki i praw człowieka, które z nich wypływają - w tym prawa do życia każdego człowieka (również tego rozwijającego się pod sercem matki). Przyjęcie innej postawy, która będzie pochwalała rozwiązania proponowane przez skrajną lewicę będzie po prostu zdradą Ewangelii - zdradą Jezusa!
Dla sprawiedliwości należy dodać, że niektóre z postulatów protestujących są w mojej opini słuszne - rozdzielenie polityki od Kościoła (pytanie na jakiej zasadzie - czy chodzi o model francuski?), czy wyjaśnienie i oczyszczenie Kościoła ze skandalów obyczajowych (nie chcę wchodzić w intencje lewicy, która ochotnie podejmuje ten temat milcząc w kwestii poważnych problemów dotykających przestępstw seksualnych w całym społeczeństwie). Te kwestie należy w duchu odpowiedzialności za świadectwo o Chrystusie przepracować we wspólnocie Kościoła.
13.11.2020r.  
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Limity CO2 i ochrona środowiska...
Dla bardzo wielu ludzi ochrona środowiska jest bardzo istotną sprawą. Do tych wrażliwych i ja się zaliczam. Uważam, że trzeba chronić przyrodę, bo stanowimy jej część - czyli niszcząc piękny świat - w konsekwencji niszczymy samych siebie. Myślę, że każdy zdroworozsądkowy człowiek podobnie uważa. Z racji bycia "pro-eko" powinien być zadowolony ze współczesnej mody na walkę w celu przeciwdziałaniu zmian klimatu. No cóż - niezupełnie jestem zadowolony. Spróbuję wyjaśnić dlaczego. Obecnie bardzo popularne jest "lobbowanie" w różnych sprawach - również w kwestiach ekologicznych. Wystarczy sprawdzić listę "sponsorów" fundacji i organizacji ekologicznych i od razu można zauważyć zbieżność interesów koncernów z działaniami organizacji. Z tego powodu nie ufam wielkim ekologicznym stowzryszeniom i fundacjom. Omawiany problem jest nieco głębszy. Wydaje się, że akcja z limitowaniem CO2 wypuszczanym przez człowieka do atmosfery to dobra i szlachetna inicjatywa. Należy zadać sobie pytanie - ale tak szczerze - czy rzeczywiście chodzi o poprawę klimatu, czy robienie biznensu na handlowaniu limitami? Czy wielkie korporacje naprawdę dbają o środowisko? W mojej ocenie po pierwsze chodzi o pieniądze a po drugie warto stosować zasłonę dymną w celu ukrycia innych przejawów dewastacji. "Nasz produkt nie zostawia śladu węglowego...", ale przy jego produkcji masę toksyn wypuściliśmy do rzeki...itp. Dla wielkich tego świata limity CO2 są idealna przykrywką, by nie robić zbyt wiele dla ochrony środowiska - bo to przecież kosztuje dużo pięniążków...Ehh...
3.08.2021
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Wojna na Ukrainie i inne przypadki...
Od lutego 2022 roku jesteśmy świadkami prawdziwej i okrutnej wojny za naszą wszchodnią granicą. Poziom okrucieństwa i barbarzyństwa przekracza chyba wszelkie możliwe wymiary. Dla wielu jest to poprostu powtórka z historii połowy XX wieku i zbrodni nazistowskich i komunistycznych. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie dlaczego w XXI wieku - po potwornościach II wojny światowej - przeżywamy podobne wydarzenia? Przecież - jak się wydaje - Rosja to kraj o tradycji chrześcijańskiej, który zerwał z komunistyczną przeszłością. W celu poszukiwania odpowiedzi na te pytania należy rozważyć co oznacza słowo "tradycja chrześcijańska" oraz "zerwanie z komunistyczną przeszłością". W przypadku Rosji sytuacja jest bardzo złożona. Przez lata panowania komunizmu Kościół Prawosławny został dogłębnie zinfiltrowany i spacyfikowany. Niestety po upadku ZSRR duchowni nie potrafili oczyścić się z tej swoistej hańby współpracy z komunistami (poza nielicznymi i chwalebnymi wyjątkami). Przykładem jest obecny zwierzchnik prawosławia rosyjskiego Cyryl, który przez lata był agentem KGB i nie oczyścił się i nie odpokutował za ten czas. Dzisiaj jest poddany szantażowi i łatwy do manipulacji - co widać w kontekście pochwały wojny na Ukrainie. Przykład praowsławia rosyjskiego pokazuje toksyczny brak rozdziału Kościoła od państwa powodujący, że wyznanie chrześcijańskie zamiast stanowić "sumienie rządzących" stało się jednym z wielu agent rządowych pochwalających (w czambuł) wszelkie decyzje wałdz. Drugi problem to "zerwanie z komunistyczną przeszłością", a właściwie brak takiego zerwania. Putin bardzo dba o pamięć o wielkim ZSRR. Przypominał wielkrotnie, jak wielką niesprawiedliwością i złem był upadek tego komunistycznego tworu. Obecny przywódca Rosji połączył prawosławie - jako siłę jednoczącą naród z bolszewickim militaryzmem - czyli odowoływaniem się do "chwalebnych kart sowieckiego zwycięstwa nad nazizmem". Połączenie niezwykle egzotyczne i właściwie logicznie niewykonalne. Owoce tych zabiegów można dostrzec w czasie wojny na Ukrainie - nie widać tam ani wielkiej tradycji chrześcijańskiej (złodziejstwo, mordy cywili itd.) oraz nie widać wspaniałych zwycięstw (tu chyba bardziej pasuje model armi czerwonej z drugiej połowy 1941 roku, albo z wojny zimowej). Ostatecznie taki model budowania współczesnego państwa rosyjskiego szybko zbankrutuje jako niewykonalny - pytanie co powstanie na jego miejsce? W tym całym skomplkowanym układzie można jeszcze dostrzec niezwykłe działania państw europejskich. Z jednej strony kraje bliskie geograficznie Ukrainie, które pomagają i przyjmują uchodzców, z drugiej strony Niemcy, Francja czy Niderlady, które nie okazują większej chęci pomocy - tylko dlatego żeby nie narazić się Putinowi. Biznes zwycięża z miłosierdziem - oto znak firmowy ery postchrześcijańskiej w Europie. Nie jest to dobry znak nowych czasów. Życzę Ukrainie zwycięstwa, bo ono przyniesie nie tylko zmainy w Rosji - ale mam nadzieję - również w Europie, która tych zmian potrzebuje!
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Co jest grane?
W ostatnich dniach zadaję sobie pytanie: o co w tym wszystkich chodzi? Ciągłe ataki na filary polskiej historii ostatniego wieku, szarganie dobrego imienia ludzi, którzy są święci, próba dekonstrukcji pozytywnego spojrzenia na działalność papieża, kardynała Sapiehy – to nasuwa pytania o sens i prawdziwy powód. Czy rzeczywiście chodzi o dobro Kościoła-o jego oczyszczenie (które, jak najbardziej, jest potrzebne), czy twórcy kalumnii mają inne zamiary? W mojej ocenie są to kalumnie – czyli kłamstwa mające na celu zdyskredytowanie człowieka w opinii większości ludzi. Trzeba zadać sobie pytanie o dalekosiężne cele takiego działania. W mojej opinii opisywane akcje mają na celu powolne wyrywanie ludzi z wpływu nie tylko Kościoła Katolickiego, ale również wiary chrześcijańskiej. Człowiek wierzący jest wolny w swoich wyborach, nie poddaje się łatwo manipulacjom, co jest nie do zaakceptowania przez swoisty sojusz ideologiczno-biznesowy przypieczętowany po kryzysie 2008 roku. Wtedy to kapitał „kupił” skrajną lewicę. Celem tego „sojuszu” jest wychowanie nowego człowieka, którego religią będzie konsumpcjonizm, a zbawienie zależeć będzie od zakupu nowego Iphona...Naszym zbawieniem jest Jezus Chrystus, który absolutnie przerasta wszystkie sprawy doczesne. On jest naszą Prawdą, Drogą i nade wszystko Życiem. Tylko w zgodzie z Nim człowiek może odnaleźć prawdę o sobie.
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
De Civitate Dei
W ostatnich dniach – w związku z omawianiem życia św. Augustyna w czasie katechezy – zastanawiam się nad ponadczasowym znaczeniem jednego z największych dzieła tego wielkiego Doktora Kościoła pt: „Państwo Boże”. Przewodnią myślą tegoż dzieła jest przemijalność ludzkich projektów, ideologii i sposobów organizacji społeczeństwa. Oryginalnie dotyczyło wygasłej chwały Imperium Romanum, ale wykazuje niezwykłą aktualność. Dzisiaj – podobnie jak w starożytności – próbuje budować się społeczeństwa na przemijających ideologiach.  Cechą charakterystyczną tychże jest opieranie się na koncepcjach dalekich od chrześcijańskiej wizji człowieka. To co jest wadą wynoszą do rangi cnoty, to co jest cnotą nazywają słabością, formą zniewolenia, skrępowaniem wolności itp. Podobnie jak w czasach św. Augustyna odpowiedzią jest zdrowe – chrześcijańskie podejście do życia, do budowania prawdziwego społeczeństwa w  oparciu o naukę płynąca od Chrystusa, a przechowywaną przez Kościół. Wrogowie chrześcijańskiego społeczeństwa bardzo dobrze to rozumieją, dlatego walczą z Kościołem nie rozumiejąc, że nigdy go nie zwyciężą. Każdy chrześcijanin walczy o taki kształt życia społecznego począwszy od samego siebie – od własnego sumienia i systemu wartości, którym kieruje się na co dzień. Tak jak w czasach upadku Rzymu, wspólnota chrześcijańska będzie przechowywała, to co szlachetne i dobre i przekazywała kolejnym pokoleniom, które nastaną po nas. Ewangelia znowu będzie drogowskazem dla ludzi. Głęboko w to wierzę! Mimo trudności, spychania wspólnoty wierzących na margines nie można się poddać i zamknąć w zaciszu zakrystii. Trzeba – jak mówi papież Franciszek „wstać z kanapy”, otworzyć na oścież drzwi zakrystii i proponować, z poszanowaniem prawa do wyboru, ewangeliczną wizję człowieka i społeczeństwa. Nie można się lękać, ponieważ miłość Chrystusa nas przynagla! Kochajmy naszych braci i siostry – nawet jeśli nas opluwają, nawet nienawidzą – i ukazujmy im Drogę, Prawdę i Życie – Jezusa Chrystusa!
30.04.2023r.
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Wola Boża, czy wola ludzka?
Każdorazowo czas końca maja i początku czerwca obfituje w ważne zmiany w strukturze osobowej wielu diecezji w Polsce. Nie wiem, jak to wygląda w innych stronach Europy, czy świata, ale u nas – na naszym podwórku – to niezwykle ważne zadanie. Blask i splendor, w którym grzali się biskupi w ostatnich latach nieco się „zakurzył” z bardzo prozaicznego powodu – braku „materiału ludzkiego”, czyli księży. Mimo tych problemów nadal, często z wielką pompą, organizowane są swoiste „targi niewolników”, czy plebiscyty na chcianych lub niechcianych prezbiterów. Przy tym wszelkie decyzje komentowane są i podpierane autorytetem samego Boga. Warto zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście – zawsze - obecna jest w tym wola Boża. Taka postawa zakładałaby nieomylność biskupów. Jak wiemy z nauki Kościoła, owa nieomylność dostępna jest tylko papieżowi i to w specyficznych sytuacjach. Naturalnie wielu biskupów chciałoby rozwinięcia tego przywileju na ich decyzje, ale póki co tak się nie stanie (przynajmniej do czasu, w którym Duch Święty ma coś do powiedzenia w Kościele). Nie mając dogmatycznej pewności swoich decyzji z lubością próbują się jednak na nią powoływać – dobrze, jeśli chociaż w wersji light – jako decyzję Kościoła, gorzej, gdy w wersji hard – jako wolę Ducha Świętego. Niestety dla hierarchów, prawda jest bardziej złożona i dotyczy problematyki podejmowania decyzji w instytucjach kościelnych (nota bene – świetny temat do badań w zakresie psychologii, czy teologii). Nikt, przynajmniej z ludzi zdrowo myślących, nie twierdzi, że za poszczególnymi zmianami stoi osobista decyzja biskupa diecezjalnego. To wymagałoby świetnej znajomości księży podległych ordynariuszowi. Niestety w większości przypadków taka sytuacja nie występuje. W związku z tym powoływane są komisje wśród kurialistów, którzy wykonują pracę dla hierarchy. I tu leży problem zaprezentowany w tytule. Lata doświadczeń udowadniają, że stanowiska kościelne są często rozdzielane według klucza sympatii – antypatii. Niewiele tu miejsca na działanie Ducha Świętego. Jednakże, nawet z najgorszych decyzji Bóg może wyprowadzić dobro! Reasumując – zmiany osobowe w diecezjach trudno określać jako wolę Boga, jednakże Duch Święty może wyprowadzić dobro dla wspólnoty i konkretnego księdza nawet z decyzji, która w opinii zainteresowanego jest zła. W ten sposób ludzka decyzja może stać się decyzją z Woli Bożej!  
8.06.2023r.

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
"Jonaszowa" relacja z Bogiem
Udział w rekolekcjach kapłańskich skłonił mnie do pogłębionej refleksji nad znaczeniem niewielkiej, ale bogatej w treść księgi Jonasza. Pomijając egzegezę i wyjaśnienia problemu historyczności owej postaci, warto zagłębić się w przesłanie, jakie niesie ze sobą tekst biblijny, ponieważ - mimo tysięcy lat od jego powstania - wciąż może ukazywać, na przykładzie człowieka powołanego przez Boga, naszą osobistą relację z Ojcem w Niebie.
"Pan skierował do Jonasza, syna Amittaja, te słowa: «Wstań, idź do Niniwy - wielkiego miasta - i upomnij ją, albowiem nieprawość jej dotarła przed moje oblicze»" Jon 1, 1-2
Bóg kieruje do mnie słowo. Czy kiedykolwiek się nad tym głębiej zastanawiałem? Pan wykorzystuje różne sytuacje do "przemawiania": teksty Pisma świętego, spotkanych ludzi na drodze życia, wydarzenia, które niosą ze sobą różne skutki i skłaniają do przemyśleń, liturgia (modlitwy z nią związane). Tak wiele "kanałów łączności" Stwórcy z człowiekiem. Czy w ogóle się tym przejmowałem? Przecież dobry Ojciec przemawia do mnie - jako księdza - w tylu różnych wydarzeniach i okolicznościach życia. Podobnie kieruje swoje słowo do pozostałych dzieci. Czy potrafię się w nie wsłuchać?
"A Jonasz wstał, aby uciec do Tarszisz przed Panem. Zszedł do Jafy, znalazł okręt płynący do Tarszisz, uiścił należną opłatę i wsiadł na niego, by udać się nim do Tarszisz, daleko od Pana." Jon 1, 3   
Jonasz ucieka przed Bogiem. Wyjątkowa - na tle innych proroków - postawa i niezwykle zachęcająca do refleksji. Ile razy w swoim życiu uciekałem przed Bogiem? Niestety często - zbyt często. Postawie niekonfrontowania się ze Słowem zawsze towarzyszyły racjonalne tłumaczenia typu: muszę odpocząć, mam prawo dla czasu dla siebie, nie mam humoru itp. W życiu tak wielu księży ucieczka dokonuje się przez materializm, nałogi, niebezpieczne rodzaje sportu, grzeszne relacje z innymi itp. W rodzinach owa ucieczka realizuje się przez tzw. "egoizm we dwoje", brak chęci do przebywania z dziećmi (często tuszowany przez troskę o wszechstronny rozwój - wielość różnych zajęć - najlepiej do nocy i zmęczenia dziecka - by nie zajmowało czasu rodzicom), pracoholizm i wciąż problematyczne uleganie nałogom. Tutaj powinienem zadać sobie pytanie - co jest moim "okrętem do Tarszisz"? cdn.
22.11.2023  

Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Oścień dla ciała...

W ostatnim czasie doświadczam pewnych trudności. Dotyczą one stanu zdrowia, które nie jest najlepsze. Do tego doszło więcej obowiązków z powodów ode mnie niezależnych. Opisywana przez mnie sytuacja powoduje u mnie rozdrażnienie i spadek nastroju. Nie czuję się z tym dobrze, ponieważ mam wrażenie, że za mało ufam Bogu w tych trudnych chwilach. Być może jest to sprawdzian mojej wiary, albo pouczenie ze strony Boga, że za bardzo ufam sobie, a zbyt mało powierzam Jego opatrzności? Rozumując po ludzku czuję, że jest to dla mnie wyzwanie. Jak do tego podejść, co mam z tym zrobić? Proszę Zbawiciela o pomoc i łaskę bym podołał wyzwaniu. Potrzebuję sił duchowych i nade wszystko fizycznych. W Bogu moja nadzieja! To On daje siły!
9.03.2024
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0
Hiobowe doświadczenie...
Dlaczego ważnym i istotnym zagadnieniem jest zdrowie? Bo szybko się kończy? Ponieważ jest kruche? W tym miejscu można postawić wiele innych odpowiedzi. Wiele z nich na pewno bym podkreślił - zwłaszcza po 10 czerwca. Ta data - eh - powód mojej troski, ale też dziękczynienia Bogu i wspaniałemu personelowi pogotowia i SOR-u z Wejherowa za uratowanie mnie w trudnej sytuacji. Jej skutki odczuwam do momentu pisania tych słów - tak na ciele, jak i w psychice. Dochodzę do siebie i wiele mam do przemyślenia. Toczę taki "mały spór" z Bogiem na wzór Hioba. Przecież pracuję w duszpasterstwie i katechezie, nie lenię się w zadaniach kapłańskich, itd. Taka postawa - żalenia się do Boga - może pokazywać, że wciąż moja wiara znajduje się na poziomie "magicznym", który charakteryzuje się traktowaniem Najwyższego jako, pewne rodzaju, polisę ubezpieczeniową. Postawa na zasadzie - Ja Tobie modlitwy, pielgrzymki, dobre chrześcijańskie życie, a Ty mi zdrowie i bezproblemowe życie. Podstawowym problemem takie podejścia jest fakt, że ono nie działa. Pan Bóg nie działa jako wielki ubezpieczyciel. On nie naprawie wszystkich naszych błędów, których konsekwencje dotykają nas i innych. Źródłem cierpienia jest grzech pierworodny, często są nim konsekwencje naszych błędów. Sporo problemów pochodzi z błędów i grzechów popełnianych przez innych. Doświadczenie choroby i cierpienia nie jest "zemstą" Boga, czy karą za grzech, ale ukazaniem, że każde nasze wybory niosą konsekwencje. Tak, jak wybór Adama i Ewy w Ogrodzie Rajskim, tak również każdy wybór człowieka podyktowany złymi intencjami niesie ze sobą złe konsekwencje. Chrystus zjednoczył się z nami w naszych cierpieniach, przeżywał je, zaniósł na krzyż, w końcu umarł w ogromnym cierpieniu - ukazując, że jest z nami. Jego zmartwychwstanie ukazuje nam sens naszych działań - po każdym "krzyżu" przeżytym z Bogiem - jest poranek "zmartwychwstania". To daje siłę do naszych codziennych zmagań z mniejszymi i większymi problemami.
30.06.2024.  
Nie ma jeszcze żadnych recenzji.
0
0
0
0
0

Animated textheadlineswords

 Statystyki
Wróć do spisu treści